Normalność

Aktualności

„Salvini dopiął swego” – to tytuł jednego z artykułów dotyczących skuteczności działania wicepremiera Włoch. Jest on zarazem ministrem spraw wewnętrznych swojego kraju. Jako szef włoskiej partii politycznej Liga (do niedawna Liga Północna czyli Lega Nord) zapowiedział, że po wygranych wyborach przywróci we Włoszech normalność i słowa dotrzymuje. Właśnie opublikowano w Dzienniku Ustaw we Włoszech, że w dowodach osobistych dzieci i młodzieży przywrócone zostaną zapisy „matka” i „ojciec”. W 2015 roku tzw. postępowcy zmienili je na „rodzic 1” i „rodzic 2”. Słowem, Matteo Salvini przeciwstawia się wszechobecnej ideologii gender, czyli, jak wspomniałem, wraca do normalności. Normalności, gdyż każde dziecko urodziła matka przy udziale ojca.

Dlaczego więc fałszować rzeczywistość? Z dwóch tzw. rodziców 1 i 2, czyli np. dwóch tatusiów, dziecko się żadne nie urodziło. Ale, ale, takie stwierdzenia w Unii Europejskiej należą do ekstremalnych. W sensie pejoratywnym oczywiście. Czy warto się jednak tym przejmować? W Unii niebawem dojdziemy do takiej sytuacji, że każdy, kto twierdzi, że dwa razy dwa równa się cztery, jest ekstremistą. Wicepremier Salvini nie ma więc łatwo. Szczególnie, że przeciw powrotowi normalności jest jego rządowy koalicjant Ruch Pięciu Gwiazd. Dziwna to zbieranina, ale to właśnie ich kandydat jest premierem Włoch. Mimo tego wicepremier Salvini z Ligi świetnie sobie radzi. W nosie też ma pohukiwania unijnych kacyków.

Całkiem odmiennie niż polskie władze, niestety, nazywające się, moim zdaniem na wyrost, Zjednoczoną Prawicą. W Polsce formacja ta dochodząc do władzy zapowiadała między innymi wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji, czyli zabijania nienarodzonych dzieci oraz miała wypowiedzieć, tak, tak genderową Konwencję Stambulską. I co? I nic. Oczywiście. Co więcej, jak słyszę, ze swoich szeregów bracia i siostry z formacji prawej i sprawiedliwej zamierzają usuwać bądź marginalizować polityków domagających się wypełnienia tych wyborczych zobowiązań. Ma się to odbywać przy akompaniamencie często nieprawdziwych plotek. Oficjalnie jednak obserwujemy w ich mniemaniu dość sprytną dwutorową unijną politykę. Z jednej strony łaszą się do unijnych szamanów – określenie Nigela Farage’a – z drugiej zapraszają do Warszawy wicepremiera Salviniego, aby mrugnąć okiem do prawicowych wyborców, że rzekomo też chcą podążać w tym kierunku. Moim zdaniem to kamuflaż. Dotychczas miast walki o normalność w Europie i w Polsce, zajmowali się cierpieniem zwierząt futerkowych. Swego czasu w Parlamencie Europejskim zorganizowali nawet stosowną wystawę pod hasłem „Niech futra przejdą do historii”. A kiedy aborcja przejdzie do historii, powróci cywilizacja życia i normalność?

W minionym tygodniu z okazji zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego, wspomniany wicepremier Matteo Salvini zorganizował w Mediolanie spotkanie swoich europejskich sojuszników pod hasłem „Ku Europie zdrowego rozsądku”. Przybyli tam politycy m.in. z Niemiec, Finlandii i Danii. Nie słyszałem, aby z Polski Zjednoczona Prawica wysłała tam swoją delegację. A zawierane tam sojusze mają skutkować utworzeniem nowej frakcji w Parlamencie Europejskim. Jasno podkreślił to Salvini mówiąc: „Naszym celem jest to, by zostać pierwszą najliczniejszą grupą europejską. Chcemy wygrać i zmienić Europę”. Dla mnie kluczowym było inne zdanie. „Pracujemy nad przyszłością dla naszych dzieci”. Oczywiście ważne jest, w jakim towarzystwie się to robi. Dlatego formacje wystawiające swoich kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie powinny ukrywać, z kim chcą tworzyć w Brukseli koalicje.

Na wspomnianym spotkaniu we Włoszech był m.in. duński europoseł z naszej grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz politycy z Partii Finów, której europosłowie także zasiadają w naszej grupie. Na ostatnim posiedzeniu frakcji EKR dostali za to burę. A przewodniczący delegacji PiS-u wnioskował, aby w ramach sankcji wykluczyć ich z posiedzenia grupy, które odbędzie się w Neapolu. Zaznaczył też, że to frakcja, w domyśle on, prowadzi rozmowy z innymi politykami i grupami politycznymi w Parlamencie Europejskim na okoliczność przyszłych sojuszy. Od dawna mówi się, że europosłowie PiS chcieliby dołączyć do unijnego głównego nurtu. Jeśli prawdą jest, że marzą o tym, aby wejść do największej grupy politycznej, czyli Europejskiej Partii Ludowej, gdzie jest PO i PSL, to dlaczego nie powiedzieć o tym wprost. Dla wielu z nich, jak słyszę, to właśnie będzie europejską normalnością.

prof. Mirosław Piotrowski