Prawica i prawo

Aktualności

Prawica to formacja polityczna, która tradycyjnie (od rewolucji francuskiej) w parlamentach krajowych i Parlamencie Europejskim, zasiada po prawej stronie sali plenarnej. Lewica zaś po lewej stronie. Dodatkowo Prawica potocznie kojarzy się z prawem, także sprawiedliwością, Lewica zaś z lewizną. Praktyka dowodzi jednak, że nie zawsze tak jest.

Dotyczy to niestety zarówno Polski, jak i Europy. W minionym tygodniu obchodziliśmy 35. rocznicę zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. Śledztwo w tej sprawie toczy się już od blisko 30 lat i, co osobliwe, cały czas trwa. Trwało za czasów Lewicy, obywatelskiej Platformy, PiS-u i Zjednoczonej Prawicy, a wyników brak. W tak zwanym międzyczasie odeszli do świata doskonalszego generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, którym prowadzący śledztwo prokurator Andrzej Witkowski ponad 20 lat temu i ponownie kilkanaście lat temu chciał stawiać zarzuty. Dwa razy odsuwano go od śledztwa, gdy tylko zmierzał do finału. Prokurator miał niejako obsesję na punkcie prawa, że zbrodnia musi być ukarana, natomiast Lewica i Prawica przedkładała na plan pierwszy kwestie polityczne.

Moim zdaniem dochowywała ustaleń okrągłostołowych i magdalenkowych, że tych kwestii nie należy ruszać.

A śledztwo „jakieś tam” niech się oczywiście toczy. Pamiętam jak ponad 12 lat temu ówczesny premier Jarosław Kaczyński zaprosił na rozmowę europosłów. Po spotkaniu poprosiłem o rozmowę w cztery oczy z panem premierem, wnosząc o przywrócenie śledztwa w sprawie księdza Jerzego Popiełuszki prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu, który – jak zapewniłem – szybko je ukończy.

Premier odparł, że się zastanowi i ten okres refleksji trwa do dziś. „Gdzie jest wola, tam jest i rozwiązanie” – jak mawiają Anglicy. Woli takiej nie zabrakło unijnym decydentom, którzy stanęli przed dylematem wyborów do Parlamentu Europejskiego, w obliczu pełzającego Brexitu. Widząc, że Wielka Brytania z Unii Europejskiej wychodzi, ale tak naprawdę jeszcze z niej nie wychodzi, postanowili rozpisać wybory do PE na większą liczbę europosłów niż przewidują traktaty, włączając w to ewentualnych „europosłów dublerów”. Tym samym, moim zdaniem, wybory te były nielegalne. To tak jakby w Polsce rozpisać wybory na 470 posłów, choć w konstytucji zapisano, że może ich być 460. Propozycje europejskie przyklepał w większości prawicowy polski parlament i prezydent, akceptując skleconą naprędce dość kuriozalną protezę prawną. Eksperci Senatu, o czym już Państwu wcześniej mówiłem, alarmowali, że jest to naginanie prawa i że będą problemy. I są.

Jak się okazuje najprawdopodobniej, wybrany polski „eurodubler” właśnie stracił mandat, gdyż dostał się do polskiego parlamentu, ale się z tym nie godzi. Nie jest wykluczone, że czeka nas kolejna batalia z naginaniem prawa w tle. Naginanie, a właściwie złamanie prawa zarzucono właśnie marszałek Sejmu Elżbiecie Witek. Po śmierci prof. Jana Szyszko nie zawiadomiła ona następcy, czyli dr Krzysztofa Kawęckiego, który powinien zostać zaprzysiężony i zająć jego miejsce. Wielu w związku z tym twierdzi, że ostatnie posiedzenia polskiego Sejmu były nielegalne. A wracając do polskich wyborów, to dość ciekawym „Postanowieniem” wykazał się Sąd Najwyższy. Trafiła do niego bowiem skarga mojego pełnomocnika wyborczego. Podnoszono w niej m.in., że Okręgowa Komisja Wyborcza w Lublinie, w kuriozalny sposób żonglowała liczbami zebranymi pod wnioskiem o kandydowanie do Senatu. Kilka razy podawała różne cyfry. Zachodziło uzasadnione podejrzenie, że procedowała z naruszeniem prawa. Zwrócono się więc do Sądu Najwyższego, aby tę kwestę wyjaśnił. W „Postanowieniu” SN, skład którego proponowała już Prawica, czytamy m.in. „Sąd Najwyższy podkreśla, że nie każde działanie organu władzy publicznej wymaga wyraźnej podstawy prawnej” (s.9). No cóż, niby żyjemy w państwie prawa. Na inne merytoryczne zarzuty Sąd Najwyższy, w dobie dobrej prawicowej zmiany, tym razem miał na podorędziu zdecydowanie „wyraźną podstawę prawną”, tzn. podparł się postanowieniem wydanym tego samego dnia przez Sąd Najwyższy, czyli siebie samego, bodajże pół godziny wcześniej. (s. 7) Czyli jak w PRL-u. „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?” – mówił kierownik szatni do prezesa Ochódzkiego w kultowym filmie „Miś” Stanisława Barei. „Cham się uprze i mu daj, no skąd wezmę jak nie mam”- kontynuował pomocnik szatniarza. Ale jak tu się upierać przy Sądzie Najwyższym. Możemy tylko zanucić piosenkę Andrzeja Rosiewicza „Chłopcy radarowcy”: „Na zakręcie stali, rower mu zabrali, chłopcy już się cieszą, żołnierz idzie pieszo”. No cóż, lewizna. Ale, ale, czy aby końcówka tej piosenki nie dotyczy przypadkiem tzw. Prawicy, tej polskiej, Zjednoczonej, bo słowa były takie: „Czas już jest na finał, pointa się zaczyna:

Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał.”

Serdecznie dziękuję Państwu za uwagę. Szczęść Boże!