Dźwięk ciszy

Aktualności

Dźwięk ciszy – „The Sound of Silence” – to najbardziej znana piosenka duetu Paul Simon i Art Garfunkel. Zaczyna się ona od słów: „Hello darkness, my old friend” („Witaj ciemności, mój stary przyjacielu”). Sądzę, że wielu artystów może ją dziś znów zanucić, gdyż w Parlamencie Europejskim w Strasburgu przegłosowano właśnie dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, popularnie nazywaną „ACTA 2”. Radości nie kryli twórcy, zwłaszcza kompozytorzy piosenek, którzy mają nadzieję, że po przyjęciu tego dokumentu nie będzie można bezpłatnie wykorzystywać w Internecie ich utworów i że wzrosną ich gaże. Jednakże przeciwnicy tych uregulowań mówili o prewencyjnej cenzurze w Internecie. Zarówno ja, jak i wielu moich kolegów głosowało przeciw, gdyż, jak powiedziałem na gorąco po głosowaniu w wywiadzie dla Telewizji Trwam, „pod szczytnym celem ochrony praw autorskich tak naprawdę kryje się cyniczna gra unijnych polityków. Widząc, że ich unijny projekt oparty na pseudomądrościach komunisty Spinellego się kruszy, postanowili ograniczyć swobodę wymiany myśli i informacji w Internecie. Są to działania totalitarne i sądzę, że w krótszej lub dłuższej perspektywie zostaną oni potraktowani tak jak wszyscy tego typu politycy”. Dla nikogo nie jest bowiem tajemnicą, że przepisy te nie wprowadzono ze względu na ogromną troskę o twórców piosenek.

Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego, narasta ogromna fala niezadowolenia obywateli wielu krajów członkowskich co do kursu, jaki obrała Unia Europejska. Idzie o wpuszczenie uchodźców, tzw. politykę klimatyczną, promowanie moralnego chaosu i LGBT, zatrudnianie armii biurokratów, produkowanie przez instytucje unijne nonsensownych dyrektyw i absurdów. Niektórzy tzw. szczerzy Europejczycy nie mogą się pogodzić z utratą kontroli nad ideologicznym przekazem. Wprawdzie nieco późno, ale próbują wyciągnąć wnioski z wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, gdzie dzięki Internetowi, czyli mediom społecznościowym, wygrał Donald Trump. Śmiało możemy powiedzieć, że dzięki tym samym mediom w Polsce wygrał wybory prezydenckie Andrzej Duda i również dzięki Internetowi i przekazywaniu informacji na Facebooku w Europie w siłę rosną formacje nazywane pieszczotliwie populistycznymi, anty-unijnymi, anty-europejskimi. Trzeba więc tę falę powstrzymać. Potrzebne było jednak alibi i je znaleziono. Są nim poszkodowani twórcy i wykonawcy. Radość ich jednak może okazać się złudna. W tym samym dniu, gdy przegłosowano kontrowersyjną dyrektywę, ukazały się fachowe artykuły studzące ich entuzjazm. Parlament Europejski przyjął ramy i wskazówki, których implementacja zależeć będzie od rządów poszczególnych państw członkowskich. Nie wiadomo, jak daleko one pójdą w ograniczaniu wolności słowa i czy faktycznie prawa twórców, którzy się tak ucieszyli, będą chronione. Słowem, nadal mamy niejasność, a wręcz ciemność, jak we wspomnianej piosence amerykańskich artystów „Witaj ciemności, mój stary przyjacielu”. Jak wspomniałem, przyjęty dokument był kontrowersyjny i to do tego stopnia, że nie było jedności w tym względzie w szeregach europosłów najbardziej europejskiej z europejskich Platformie Obywatelskiej. Jedna część opowiadała się za, a druga nawet przeciw. Czyżby w grę wchodziły nie tylko kwestie merytoryczne? Wątpliwość tę podsycił jeden z najbardziej opiniotwórczych tygodników niemieckich, który napisał wprost: „Niemcy poparły dyrektywę o prawach autorskich w zamian za zgodę Francji na Nord Stream II”. Dalej mowa jest o handlu wymiennym między tymi krajami, który dokonuje się w Brukseli i Strasburgu. Na nic więc zdały się protesty organizowane w ponad czterdziestu niemieckich miastach przeciwko wspomnianej dyrektywie pod hasłem „Ratujmy nasz Internet”, „Jesteśmy za wolnością w kulturze”, „Najpierw cenzura, a potem dyktatura”.

Umowa to umowa, czyli „deal” elit, jak zazwyczaj bywa w Unii Europejskiej. Polska niestety nie uczestniczy w tej grze, przegrywa i traci. Unijni gracze rozgrywają i nas ogrywają. Oczywiście wspomniana dyrektywa nie była jedynym dokumentem głosowanym przez Parlament Europejski w tym tygodniu. Uwagę przykuło także sprawozdanie w sprawie zniesienia sezonowych zmian czasu. Za dwa lata, w 2021 roku w Unii Europejskiej mamy znieść zmianę czasu z zimowego na letni i z letniego na zimowy. Nie będziemy już musieli przestawiać zegarków o godzinę. W tej sprawie mówiliśmy niemal jednym głosem, ale aby nasza radość nie była pełna, to i tu pojawiły się kontrowersje, gdyż niektóre kraje Unii wybiorą czas letni, a inne – zimowy. Nie wiadomo jednak które. A więc znów: „Witaj ciemności, mój stary przyjacielu”.

Mirosław Piotrowski