„Nie mogę oddychać!” – to ostatnie słowa wypowiedziane przez Afroamerykanina George’a Floyda, podczas zdecydowanej interwencji policjanta. Na zachowanym nagraniu widać jak czarnoskóry 46-latek uciskany był niemal 9 minut kolanem w szyję przez umundurowanego białego 44-latka. Śmierć Floyda stała się przyczyną zamieszek w ponad 40 miastach Stanów Zjednoczonych Ameryki. Interweniowało wojsko, policja. Niestety nie obeszło się bez ofiar śmiertelnych. W sprawie zabójstwa Afroamerykanina FBI wszczęło śledztwo.
Aresztowano policjanta, który na służbie spędził 19 lat. Jak odnotowały agencje prasowe, wcześniej wpłynęło na niego aż 17 czy nawet 18 skarg. Czyżby czerpał on inspiracje do pracy w policji z filmu „Brudny Harry”, granego przez Clinta Estwooda? Śmierć Afroamerykanina oraz wynikłe zamieszki, łączy się jako żywo z tzw. pandemią koronawirusową. Ofiarą bowiem padł mężczyzna, który pracując kilka lat w restauracji jako ochroniarz, stracił pracę w wyniku kwarantanny. Tragedia rozpoczęła się od zakupu papierosów za które miał on zapłacić fałszywą dwudziestodolarówką. Nie mógł pracować, pewnie też nie miał prawdziwych pieniędzy, a chciał zapalić papierosa.
Wielu komentatorów zauważa też, że podłożem tak ogromnych zamieszek i burd ulicznych oraz plądrowania sklepów w USA jest nie tylko podnoszona kwestia brutalności policji i dyskryminacji rasowej, ale frustracja społeczeństwa wynikła z utraty pracy na skutek koronawirusowej pandemii. Można zadać pytanie czy na podobny scenariusz należy szykować się w Europie. Punktem zapalnym może być tu nie tyle bezkompromisowość policji (choć wykluczyć tego nie sposób), ile dławiące ludzi obostrzenia lub maseczki. Dosłownie i w przenośni. Maseczki, z których na początku śmiał się publicznie minister zdrowia, twierdząc że nie chronią przed niczym, nagle stały się cudownym panaceum na koronawirusa. Niemal każdemu na siłę założono maskę, a policja pilnowała i dociskała obywateli mandatami, jak nie przymierzając policjant kolanem Afroamerykanina w USA. W Stanach Zjednoczonych problem ma Donald Trump, który szykuje się do tegorocznych, listopadowych wyborów prezydenckich. W Polsce przed podobnym problemem może stanąć nie tyle sam Andrzej Duda, co popychająca go rządząca formacja polityczna. Notabene wielu Polaków czuje się przez nią, może nieco inaczej, ale popychanymi i dławionymi.
Krzyczeli o tym na ulicy protestujący polscy przedsiębiorcy. Niebawem wielu z nich nie będzie stać, podobnie jak George’a Floyda w USA, na paczkę papierosów. Polscy nauczyciele, uczniowie oraz rodzice tychże uczniów (a jest to wielomilionowa grupa), skarżą się na chaos panujący w polskiej oświacie. Stanu takiego uniknie pewnie Polska Żegluga Morska. Statków brak. Promów brak. Czym więc tu zarządzać? Nawet nie chaosem? Może chociaż podatkami. Miast obniżyć podatki, dając odetchnąć przedsiębiorcom i obywatelom, umiłowana władza nasza szykuje kolejne. Po podatku od cukru, planuje kolejny podatek, tym razem od Internetu. A na przykład w takiej Bułgarii, rząd obniża podatek VAT, od 1 lipca, na wydawnictwa elektroniczne, książki i gastronomię z 20% na 9%. Tak chce pobudzić wzrost gospodarczy. Bułgaria to turystyka. Turystyka to gastronomia. To może stać się kołem zamachowym wychodzenia z kryzysu po koronawirusie. No tak, ale to w Bułgarii, a w Polsce?
W naszym nieszczęśliwym kraju rozpocznie się ponowne drukowanie kart wyborczych i pewnikiem dodrukowywanie pieniędzy. Wielu ma nadzieje, że trafią one nie tylko na konta rodzin i znajomych ministrów, ale i tych, którzy naprawdę pomocy potrzebują. Najważniejsze jednak aby odejść od socjalistycznego centralnego planowania i ucisku i dać się ludziom rozwijać. Za trzy tygodnie minie kolejny termin wyborów prezydenckich w Polsce. To od Państwa zależy czy ponownie wybrany zostanie przysypiający, ale podpisujący niemal wszystko, żyrant chaosu i ucisku, czy też wybrany zostanie prezydent, który w imieniu obywatela, zdecydowanie powie miłościwie nam panującym: „pozwólcie (ludziom) oddychać”.