Prawo i życie

Aktualności

Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. (…) Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. To słowa świętego już Jana Pawła II, wypowiedziane przez niego w Polsce, w Kaliszu, 22 lata temu. Były one skierowane do nas, Polaków. Rok temu przypomniał je przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Stanisław Gądecki, dodając: „Z wielkim bólem widzimy, że w Polsce to prawo człowieka do życia wciąż jest łamane”. I co? I nic. A miało być lepiej. Przecież od ponad czterech lat rządzi w Polsce Prawo i Sprawiedliwość i właśnie rozpoczęło kolejną czterolatkę. Niestety w miniony wtorek, wraz z zaprzysiężeniem nowego Sejmu, automatycznie upadł wniosek poselski który od dwóch lat leżał w Trybunale Konstytucyjnym. Złożyła go grupa 107 posłów i grzecznie czekała na decyzje. Trybunał Konstytucyjny miał rozstrzygnąć czy obowiązujące dziś prawo aborcyjne, dozwalające przerywanie ciąży, gdy płód jest poważnie uszkodzony, czyli ze względów eugenicznych, jest zgodne z Konstytucją. A powód ten jest przyczyną 90 procent aborcji w Polsce.

Namaszczona przez tzw. „dobrą zmianę”, nowa prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, zdaniem wielu celowo kluczyła i odciągała w czasie rozpatrzenie wniosku w sprawie ludzkiego życia. Musiała wiedzieć, chociażby z mediów, że wszystkie wnioski poselskie tracą swoją ważność, wraz z końcem kadencji Sejmu. Czyli ulegają dyskontynuacji. I tak się stało. Wniosek upadł. Na nic zdały się wcześniejsze apele działaczy „pro life”, katolickich dziennikarzy, polityków, a nawet obecnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, notabene wybranego podobnie jak Julia Przyłębska przez tzw. „dobrą zmianę”. Teraz domaga się on głośno szczerej dyskusji na temat funkcjonowania Trybunału. Dość przypomnieć, że liczba wydawanych przez TK orzeczeń za prezesury pani Przyłębskiej znacząco spadła.

Dla porównania, z informacji przedstawionych na Internetowym Portalu Orzeczeń wynika, że w 2015 roku TK rozstrzygnął 188 spraw, a w 2017 tylko 94, czyli o połowę mniej. A miało być przecież lepiej. Z jednej strony to pewnie nieudolność, a z drugiej nie możemy wykluczyć celowej obstrukcji. Jak w przypadku wspomnianego wniosku posłów w sprawie aborcji eugenicznej. Pani prezes zablokowała de facto procedowanie w sprawie życia dzieci nienarodzonych, gdyż, jak argumentowano w jednym z artykułów prasowych, tak miała „odczytywać intencje kierownictwa PiS”. Czy są jednak na to jakieś „twarde dowody”? Pewnie nie, ale suma wielu okoliczności pozwala zarzut uwiarygodnić. Ot, kilka miesięcy temu prezes PiS Jarosław Kaczyński wyjawił, że Julia Przyłębska, prezes TK jest jego „odkryciem towarzyskim ostatnich lat” i że bardzo lubi u niej bywać. W trakcie takich spotkań można przecież „odczytać intencje kierownictwa PiS”. Patrząc pod kątem formalnym, to zauważyć trzeba, że wniosek, który właśnie przepadł, złożony został mniej więcej w tym samym czasie gdy w Sejmie pojawił się i utknął (właściwie został zamrożony) obywatelski wniosek „Zatrzymaj aborcję”, pod którym podpisało się 830 tysięcy obywateli. Wielu mogło odczytać więc ten ruch skierowania wniosku do Trybunału Konstytucyjnego jako wentyl bezpieczeństwa, a właściwie alibi, mające dowieść szczerych, antyaborcyjnych intencji tzw. prawicy. Czyli odciąganie w czasie tego, czego tak naprawdę nie chce się załatwić. Co więcej, w styczniu ubiegłego roku 57 posłów PiS głosowało za procedowaniem lewackiego projektu „Ratujmy Kobiety 2017”, jeszcze bardziej liberalizującym aborcję. Zakładał on prawo zabijania dzieci na żądanie kobiety do 12 tygodnia. Głos „za” oddała między innymi posłanka Krystyna Pawłowicz, która później tłumaczyła, że uczyniła to przez pomyłkę i bardzo to przeżywa. Teraz jest kandydatką tzw. prawicy na sędzię Trybunału Konstytucyjnego. Zresztą co tu wchodzić w dalsze dywagacje. Obecnie rządząca formacja posiadała większość w parlamencie, ma prezydenta i nie raz dowiodła, że jeśli chce to może. Szybko. Nawet nocą. Jeśli nie chce to i żadne zachęty nie pomogą. Stan taki trwa od lat.

Pamiętam jak 10 lat temu w Parlamencie Europejskim, na jednej z sesji plenarnych w Strasburgu, zapytałem rasowego europosła PiSu, który wcześniej był ministrem, jak ich formacja, czyli Prawo i Sprawiedliwość, zapatruje się na aborcję. Szczerze? Zapytał. No jasne odparłem. „Rano jesteśmy przeciw, a po południu za aborcją” – odparł z łagodnym uśmiechem. Od tego czasu upłynęło wiele wody w Wiśle i kanałach Strasburga, a sentencja ta niestety ciągle jest aktualna.

Ale czy naprawdę nic nie możemy zrobić?

Serdecznie dziękuję Państwu za uwagę.