Z dr. Krzysztofem Kawęckim, politologiem rozmawia Mariusz Kamieniecki
Prezydent Donald Trump winą za brak wiarygodnych i rzetelnych informacji na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa, co mogłoby przyspieszyć działania prewncyjne, obarczył Pekin. Czy szykuje się nam zaostrzenie kontaktów na linii Stany Zjednoczone – Chiny?
– Relacje na linii Waszyngton – Pekin są i tak napięte od jakiegoś czasu i można powiedzieć, że teraz weszły one w fazę jeszcze większego kryzysu. Mimo wszystko jest to kolejna faza, bo mimo tych wszystkich napięć miały różne okresy, mniejsze lub większe nasilenia. Teraz kryzys narasta, napięcie także, czego wyrazem jest przerzucanie się przez obie strony w kwestii pochodzenia koronawirusa. Prezydent Donald Trump użył nawet określenia chiński wirus podkreślając tym samy, że ten patogen pochodzi z Chin. Trzeba jednak powiedzieć, że nie tak dawno prezydent Chin Xi Jinping zadeklarował Stanom Zjednoczonym pomoc w walce z COVID-19, co nie koniecznie musi być chęcią udzielenia realnej pomocy, ale być może – ma to charakter bardziej dyplomatyczny i pokazanie światu, że Chiny wyszły już z okresu pandemii i w momencie zagrożenia życia i zdrowia ludności potrafią sobie radzić z medycznego punktu widzenia. Z drugiej strony Pekin chce pokazać, że kraj ten wchodzi w okres pewnej normalności, że wychodzi z kryzysu i że Chińczycy potrafią sobie poradzić z koronawirusem z ekonomicznego czy gospodarczego punktu widzenia. Mamy zatem elementy gry dyplomatycznej między Chinami a Stanami Zjednoczonymi.
Jak to się ma do zawartej w grudniu ubiegłego roku umowy handlowej między Waszyngtonem i Pekinem?
– Owszem między Stanami Zjednoczonymi a Chinami został zawarty pierwszy etap umowy handlowej, który zakłada m.in. obniżenie amerykańskich ceł na chińskie towary określonej wartości natomiast Chiny mogą kupować amerykańskie produkty rolne. Wydawało się, że ta współpraca dla obu stron będzie interesująca i korzystna, ale jak to będzie teraz pokaże czas. To pokazuje różne fazy bądź co bądź napiętych relacji na linii Waszyngton – Pekin i Stany Zjednoczone z pewnością chcą wykorzystać żeby osłabić chińską – drugą, co do wielkości gospodarkę świata. I to, że Donald Trump zarzucił Pekinowi kłamstwo w sprawie liczby ofiar epidemii koronawirusa, wydaje się uzasadnione, warto też zauważyć, że rządzi tam Komunistyczna Partia Chin, dla której przekaz czy raczej utajnianie informacji jest charakterystyczne dla tego typu rządów reżimowych. Do tego dochodzi też decyzja prezydenta Trumpa wstrzymująca dofinansowanie ze strony Stanów Zjednoczonych dla Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), z uwagi na – jego zdaniem – zbyt daleko idące zaufanie tej organizacji do danych w sprawie koronawirusa podawanych przez Chiny. Przy okazji warto przypomnieć, że budżet WHO jest w 15 procentach dotowany przez Stany Zjednoczone, więc brak tych pieniędzy będzie z pewnością odczuwalny.
Niektórzy idą jeszcze dalej wskazując, że Światowa Organizacja Zdrowia powinna zmienić nazwę na Chińską Organizacją Zdrowia z uwagi na wpływy Pekinu…
– To jest trafna ocena, dlatego, że WHO wbrew swojej nazwie jest organizacją w dużym stopniu ideologiczną, która wprowadza właśnie takie rozwiązania – wręcz lewackie – pod pretekstem walki o zdrowie mieszkańców globu. Wśród nich są także działania mające na celu zmniejszenie liczby ludności, działania antydemograficzne, antypronatalistyczne.
Czy doczekamy się wyjaśnienia i prawdy o tym skąd się wziął ten wirus?
– Owszem mówi się o pochodzeniu koronawirusa, że nie jest to wirus naturalny, ale że został niejako stworzony w laboratorium. Zobaczymy czy prawda o tym skąd pochodzi, skąd się wziął do nas dotrze. Wydaje się, że Chiny i komuniści są mistrzami w kłamstwie, w oszukiwaniu i ukrywaniu prawdy, dlatego może być trudno poznać fakty i wyjaśnić tę sprawę wprost. Myślę, że raczej możemy być skazani na hipotezy, domniemania – zresztą bardzo prawdopodobne, bo twierdzenie przez stronę chińską, że koronawirus przyszedł ze Stanów Zjednoczonych wraz ze sportowcami amerykańskimi uczestniczącymi w Światowych Wojskowych Igrzyskach Sportowych odbywających się w listopadzie 2019 roku właśnie w Wuhan, jest mało prawdopodobne.
Jednak nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Niemcy krytykują Chiny za politykę informacyjną dotyczącą koronawirusa…
– Jeśli chodzi o Niemcy, to rzeczywiście po tym, jak władze w Pekinie poinformowały, że liczba ofiar koronawirusa w Chinach jest wyższa niż podawano wcześniej, głos w tej sprawie zabrał szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas. I z jednej strony spotykamy się z krytyką polityki Pekinu ze strony Berlina, ale z drugiej strony Chiny dość blisko – w sensie gospodarczym – współpracują zarówno z Rosją jak i z Niemcami. Mamy zatem do czynienia z grą różnych interesów gospodarczych, co oczywiście ma przełożenie na kwestie tego, o czym pan redaktor powiedział, a mianowicie wyjaśnienia przyczyn pojawienia się koronawirusa, co może być bardzo zagmatwane. Jeśli chodzi o Niemcy, to może też warto przypomnieć, że zarówno Berlin, jak również Bruksela, a także Waszyngton – choć może z innych powodów, krytycznie odnosiły się do inicjatywy zaproponowanej przez Chiny w 2012 roku krajom Europy Środkowo-Wschodniej współpracy regionalnej w formule „16+1” obejmującą: Estonię, Łotwę, Litwę, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Słowenię, Chorwację, Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię i Macedonię. Berlin oraz Bruksela odnosiły się krytycznie do tej współpracy z Chinami w formule „16+1”, gdzie Polska miała być liderem, gdyż to w jakiś sposób uderzało np. w relacje gospodarcze Berlina z Pekinem czy też Unii Europejskiej z Pekinem. Efekt był taki, że bliskie relacje Chin z Moskwą oraz z Berlinem spowodowało, że dość chłodno właśnie w Berlinie przyjęto to stanowisko. Również relacje Waszyngtonu z Pekinem miały wpływ na gospodarcze relacje Polski z Chinami.
Jaka zatem po koronawirusie może być przyszłość relacji państw zachodu z Chinami. Czy można się spodziewać refleksji i mniejszego uzależnienia od dostaw z Chin?
– Pandemia koronawirusa spowodowała przerwanie łańcucha dostaw i pokazała skalę powiązań i de facto uzależnienia się od Chin. Ponadto jeszcze bardziej unaoczniła jak funkcjonuje gospodarka globalna powiązana z Chinami, gdzie obowiązuje mechanizm naczyń połączonych. Kryzys czy recesja jaka niewątpliwie dotknie Chiny, będzie miała również wpływ na funkcjonowanie gospodarek innych krajów, a nawet bardziej międzynarodowych koncernów. Może się zdarzyć, że koronawirus – choć analitycy wyrażają tutaj różne opinie – pogrąży także gospodarkę chińską, ale nie tylko, bo wiele korporacji światowych było też uzależnionych od produkcji w Chinach, weźmy chociażby firmy odzieżowe. Dlatego kryzys wywołany przez pandemię wpłynie zapewne na zmniejszenie się liczby podmiotów w Chinach, ale z drugiej strony rząd komunistyczny w Pekinie na pewno podejmie różne daleko idące działania przyjazne wobec firm zagranicznych żeby zachęcić ich do produkowania i inwestowania w Chinach. Tak na marginesie, trzeba powiedzieć, że Chiny prowadziły dotąd politykę bardzo liberalną, bardzo otwartą na koncerny międzynarodowe, co nie zmienia faktu, że czyniły to w dobrze pojętym własnym interesie gospodarczym. Sądzę, że w obecnej sytuacji mogą wykorzystać różne instrumenty. Być może ta sytuacja jaką mamy obecnie jest przejściowa, która dotknie gospodarkę Chin, ale również międzynarodowe korporacje. Ostatnio prezydent Xi Jinping odwiedził prowincję Wuhan, co było symbolicznym pokazaniem, że oto wychodzimy z kryzysu, dajemy radę i idziemy do przodu. To był psychologiczny przekaz adresowany nie tylko do Chińczyków, ale także do innych krajów, że Chiny znów nabierają rozpędu.
Jak teraz mogą wyglądać relacje Polski z Chinami?
– Wydaje się, że ta współpraca od pewnego czasu nie jest na tyle zacieśniona, mocna jak oczekiwałaby przede wszystkim strona chińska. Były też wypowiedzi niektórych ekonomistów o potrzebie takiej współpracy, jednak relacje ze Stanami Zjednoczonymi wpłynęły na rozluźnienie naszych kontaktów z Chinami. Zresztą premier Mateusz Morawiecki mówił o tym, że Polska ma deficyt handlowy z Chinami, pojawiły się też inne zarzuty o zagrożeniu cybernetycznym itd. Jest też pytanie na ile sytuacja w Chinach także polityczna, bo obecnej sytuacji związanej z pandemią nie można sprowadzać tylko do kryzysu ekonomicznego, co de facto spowodowało wzrost napięcia między Waszyngtonem i Pekinem, jak ta sytuacja w Chinach wpłynie na współpracę krajów już nie tylko Europy środkowej. Wspomniana wcześniej koncepcja „16+1” jest chyba formułą mało znaczącą, ale jest też kwestia współpracy krajów Grupy Wyszehradzkiej z Chinami, gdzie eksport zajmuje 75 procent, a import około 80 procent. Czy po tym jak zakończy się pandemia koronawirusa da się odbudować dotychczasowe i w jakim zakresie, to pokaże czas.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki