Zdrowie nasze ciągle jest zagrożone. Pytanie tylko, dlaczego, od kiedy i jak bardzo? Bez wątpienia poczucie zagrożenia wzrosło od nagłośnienia informacji o koronawirusie. Walczą z nim bohatersko, ramię w ramię, Europa i Ameryka Północna.
Chiny podobno mają to już za sobą i jak słyszymy szykują się do przejmowania wielu firm w krajach przestraszonych wirusem w koronie. Nie trzeba być wielkim myślicielem, aby skojarzyć dwa fakty, skąd wirus przywędrował i kto na sparaliżowaniu gospodarki zyskuje. Pierwszy zdecydowanie zareagował prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Donald Trump, który podjął decyzję o wstrzymaniu finansowania, Światowej Organizacji Zdrowia, w skrócie WHO. Stwierdził, że jej władze „bezgranicznie zaufały informacjom przekazywanym przez Chiny”.
Donald Trump sugeruje, że nie była to wyłącznie naiwność. Powiedział on: „Na całym świecie zmarła ogromna liczba ludzi i nastąpiła dewastacja gospodarcza, ponieważ ci, którym powierzono ochronę ludzkości nie byli prawdomówni i przejrzyści”. Szykuje się więc śledztwo, gdyż to pachnie już poważnym zarzutem o kłamstwo i być może przyjęciem jakichś korzyści. Irytację Trampa, który mówił o błędach WHO, odczytuję jako pokłosie celowego opóźniania przekazywania informacji o niebezpieczeństwie nadchodzącym z Chin, a następnie podtrzymywaniu stanu zagrożenia, gdy on faktycznie ustępuje. Dlatego zaraz potem prezydent USA dodał, że „plany ponownego otwarcia (jego) kraju są bliskie sfinalizowania” i że w niektórych stanach ten proces rozpocznie się przed 1 maja tego roku. Światowa Organizacja Zdrowia „od ręki” straciła 116 milionów dolarów bieżącej składki amerykańskiej, mimo protestów Billa Gatesa i ONZ-u. Reakcja tej organizacji nie może dziwić, gdyż Światowa Organizacja Zdrowia działa w ramach ONZ-u, do którego notabene należą wszystkie państwa Unii Europejskiej.
A propos Unii, matki naszej, to coraz częściej przebijają się opinie, że ona także nie zdała egzaminu w obliczu koronawirusowej pandemii, a ciężar cały przerzuciła na barki państw narodowych. Unia Europejska wizerunek swój próbuje ratować udostępniając np. budynki Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasburgu dla bezdomnych i odbywających poszpitalną kwarantannę. Także stołówki europosłów, ich asystentów i urzędników, jak i ponad 100 samochodów służbowych oddaje się do dyspozycji tych, którzy dotychczas oglądali Parlament Europejski z zewnątrz, nierzadko śpiąc na betonie pod jego drzwiami.
Teraz chce się pokazać bliskość i solidarność z obywatelami. Czy to jednak wystarczy? Europosłowie się pochowali, komisarze Komisji Europejskiej też, a wysokie pensje wciąż otrzymują. Większość z nich aktywność swą ogranicza do apeli i ostrzeżeń. Ot, niedawno całkiem wiceszefowa Komisji Europejskiej Margrete Vestager ostrzegła europejskie firmy apelując: „Nie dajcie się przejąć Chińczykom”. Apel wystosowała też do rządów państw UE, aby bronili firmy w swoich krajach przed chińskimi gigantami. Brawo.
Jak w opowiadaniach Mrożka, mężczyzna siedzący rankiem na górze zachęcał przez tubę wschodzące Słońce: “Wstawać, puszczać promienie…. “. No cóż, pozostaje chyba oczekiwać na europejskiego myśliciela, który odważy się zadać pytanie: Skoro Donald Trump wstrzymał finansowanie Światowej Organizacji Zdrowia, to czy kraje członkowskie nie powinny wstrzymać finansowania Unii Europejskiej?