Więcej LGBT jest w PiS czy PO?

Aktualności

Kampanią prezydencką w Polsce wstrząsnęła sprawa mniejszości. Tych seksualnych. Każdy z jedenastu kandydatów na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zmierzyć musiał się z najtrudniejszym pytaniem: LGBT to ludzie czy ideologia? Legalizować takie związki czy nie? Wiele wskazuje na to, że od właściwej odpowiedzi i właściwego (że tak powiem) stosunku, zależeć będzie wygrana. Z pozoru odpowiedź jest prosta. LGBT to konkretni ludzie, ale także LGBT to ideologia.

Skrót ów oznacza: Lesbijki, Geje, Biseksualiści, Transseksualiści, a dodać trzeba jeszcze Interseksualistów oraz Queer(s), czyli takich, którzy rano czują się kobietami a po południu mężczyznami. Słowem LGBT+. Tacy ludzie naprawdę są. Także wśród nas. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie ideologiczna rozgrywka kartą LGBT. Idzie tu o niemalże siłowe narzucanie poglądu, że LGBT nie jest odstępstwem od normy, czyli jak dawniej mówiono, zboczeniem, ale normalnością.

Więcej, jest bardziej postępową normalnością, niż związek kobiety i mężczyzny. Będąc w Parlamencie Europejskim wielokrotnie słyszałem melancholijne opowieści socjalistycznych europosłów, którzy zdawali mi relacje z posiedzenia swojej grupy politycznej w Brukseli i Strasburgu. Otóż w ostatnim punkcie agendy, sprawy różne, (any other business), przewodniczący podawał informacje, m.in. kto z członków grupy właśnie się ożenił, lub wyszedł za mąż. Informacja o tym, że pani Sophia weszła w związek małżeński z panem Jamesem, nie wzbudzała zainteresowania. Natomiast wiadomość, że pani Barbara wyszła za mąż czy ożeniła się z drugą Barbarą, elektryzowała. Rozniecała entuzjazm.

Stawała się swoistym manifestem. Gratulacjom nie było końca. Postępowi socjaliści, jako druga co do wielkości grupa w Parlamencie Europejskim, współrządzili Unią Europejską. Wraz z koalicjantami ochoczo wrzucili promocję LGBT do większości unijnych dokumentów. Lansowali Konwencję Stambulską,(przyjęła ją także Polska) w której zapisano „promowanie zmian wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn, w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych (…) na stereotypowym modelu kobiet i mężczyzn.” (Art.12). Trzeba więc porzucić stereotypy. Dawną ideologię walki klas, zastąpiła nowa. Walka o prawa mniejszości. Seksualnych. Podobno są one uciskane bardziej, niż niegdyś proletariusze przez burżuazję. Bój ten staje się motorem historii. Tej najnowszej. Także w Polsce. W naszym nieszczęśliwym kraju, ciągle mamy jeszcze  stereotypową konstytucję. Jej artykuł 18 stanowi, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Cóż za niedopatrzenie! Brak przewidywalności.

Więcej. Zapisano tam, że Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji. Czyli stereotypów. Tymczasem pękają zawiasy w drzwiach torujących drogę do postępu. Nowy kandydat na prezydenta z Platformy Obywatelskiej, dziarsko podąża w tym kierunku. Ponownie kandydujący urzędujący prezydent, popychany przez Prawo i Sprawiedliwość, ma problem. Najpierw kreował się na prawicowca i konserwatystę. Później zmienił kierunek i w wywiadzie dla tygodnika Wprost zdeklarował, że poważnie rozważa legalizację związków partnerskich oraz, że jest przeciwny strefom wolnym od LGBT. Gdy zauważył, że kandydat PO bije go na głowę w postępowości, zrobił zwrot przez rufę i zaatakował LGBT jako ideologię, a jego sztabowiec nie oszczędził też ludzi. Zrobiła się chryja. Co gorsze notowania urzędującego prezydenta zaczęły spadać. Na finiszu kampanii obserwujemy więc kolejny zwrot przez sztag, czyli próbę przejścia dziobem prezydenckiego statku żaglowego przez linię wiatru. Przy okazji wyrzucając są za burtę antygenderowych propagandystów. Czy to jednak pomoże?

Nie jest wykluczone, że pomoże niektórym dostrzec obłudę. Innym pomoże dostrzec wspomniane seksualne mniejszości, nie tylko jako ideologię, ale jako konkretnych ludzi. Może nawet ktoś zada pytanie, czy realnie więcej tych mniejszości jest w największej partii opozycyjnej, czy może też jest ich więcej w formacji rządzącej? Za tydzień wybory prezydenckie. Startuje 11 kandydatów. Najwięcej mówi się o dwóch i może jeszcze paru. W przestrzeni sondażowej i medialnej reszta jest w mniejszości. W tej grupie znalazłem się i ja. Nie domagam się żadnych specjalnych praw. Co więcej jako mniejszość mówię w imieniu większości: Polska powinna wreszcie wypowiedzieć genderową Konwencję Stambulską.